piątek, 17 kwietnia 2015

Niepewność...

Następni goście dopiero za tydzień....wtedy to pierwszy z długich weekendów, których terminy w tym roku wyjątkowo nie są łaskawe zarówno dla prowadzących agroturystykę, jak i przyjeżdżających do nas.
W Kazimierzu też pusto  (chodzi mi o turystów, a nie o Bronka K. i jego Bronkobus, przez którego parkowałam dzisiaj niemal kilometr od Rynku). Ale mam czas na porządki i na planowanie.Wymyśliłam sobie, że  moi goście (tacy z dłuższym pobytem i wyżywieniem) będą wyjeżdżać ode mnie z jakimiś smakowitymi podarunkami. Dżemiki, sok, czy nalewka, do tego ciasteczka. Koniecznie muszę zrobić firmowe etykietki. Trza mieć jednak wyczucie, czy goście przyjeżdżają naprawdę jako małżeństwo, a nie są na przykład tylko kochankami, bo wtedy ten słodki zestaw posłużyłby jako dowód w sprawie rozwodowej. A dżemy i soki jak wiadomo głosu nie mają, więc po co mnie ma ktoś włóczyć po sądach ;)

sobota, 4 kwietnia 2015

a pierwsi powtórkowi goście to studenci z Warszawy...Pierwszy raz byli w lipcu (tak się złożyło, że byli razem ze wspomnianymi we wcześniejszych postach gośćmi z Łodzi)....przyjechali w czwórkę, spóźnieni parę godzin, zajęli pokój numer 1..Ich celem był Kazimierz...i co? i kicha! Olali Kazimierz...siedzieli cały czas w Rzeczycy...takiej reakcji można spodziewać się po gościach w wieku 45 plus...ale po małolatach?! Cisza i spokój?! Ze dwóch chłopaków wybrało się w sobotę wieczorem do Kazika, poszli z buta i zaraz wrócili...Bardzo mili i sympatyczni,zjadali wszystko, co im dałam...(tacy grzeczni, albo ja taki miszcz gotowania;) ) Nawet jeden zlikwidował jakiś napis na nowym odbiorniku TV ( w końcu  Politechnika Warszawska)...a z tydzień czy dwa wielki ekran telewizora był mniejszy o połowę przez 75 jakichś dziwnych pierdół dookoła...no i w listopadzie zadzwonili, że chcą wrócić  na sylwestra..i to nie w czworo, a w 11, albo nawet 12 osób... Pokoje duże, zmieszczą się, pomyślałam...a że miałam już umowę podpisaną na pracę w Alpach, to w domu powiedziałam w ostatniej chwili....ale załatwiłam pomoc. Mamusia do tej pory o nich opowiada, taka zachwycona...a Tatuś aż na pogotowiu wylądował..przypomniał sobie studenckie czasy i pił z chłopakami....

odpoczyneknadpotokiem: Zapowiadana przeze mnie w ostatnim poście pani Ani...

odpoczyneknadpotokiem: Zapowiadana przeze mnie w ostatnim poście pani Ani...: Zapowiadana przeze mnie w ostatnim poście pani Ania z miasta Łodzi jest u mnie znowu....Byłaby już trzeci raz, ale w Sylwestra Odpoczynek na...
Zapowiadana przeze mnie w ostatnim poście pani Ania z miasta Łodzi jest u mnie znowu....Byłaby już trzeci raz, ale w Sylwestra Odpoczynek nad Potokiem był zajęty (o tym w następnym wpisie)...I to jest najpiękniejsze, gdy goście do nas wracają....choć nie zawsze można się tego spodziewać...pierwsza noc pani Ani u nas była burzliwa....jej pies walczył z myszą, która kradła mu jedzenie....jazgot na cały dom...ja przerażona,no bo skąd mysz na poddaszu?! Naiwna byłam mimo 42 lat...teraz mam rok więcej, ale naiwność nie znikła...czy nie zniknęła?! Pies brał...grunt, że mysz znikła....ale ale...drugiej nocy w pokoju pojawił się....nietoperz...autentycznie płakałam....początek Odpoczynku, ja staram się, żeby wszystko było perfekcyjne, a tu taki niefart...no nic...myślę sobie, przez te łzy...nie zarobię, nie wykażę się...planowane kluski zje Zenuś...a rano...byłam przekonana, że pani Ania ucieknie, gdzie pieprz rośnie, no bo po myszy i nietoperzu, to tylko niedźwiedzia albo dzika można się spodziewać....a goście...oaza spokoju...zapowiedzieli powrót...i właśnie jest...i już pani Ania jest Anią....jest jak wcześniej miło i sympatycznie...na obiad była fasolowa (bo to ulubiona zupa męża Ani), na drugie żeberka w miodzie z kluskami śląskimi (goście zaskoczeni, że pamiętam, kto co lubi)...na deser moje ciasta...4 miesiące praktyki w cukierni CdS zobowiązują...piekłam wczoraj do drugiej...a keks z 8 razy wyciągałam z piekarnika...i nie wychodził, a wypływał...wrzucałam again and again...do skutku....kto powiedział, że tylko barany są uparte?!